W związku z faktem, że w chwili obecnej z Żukiem niewiele się dzieje, zakładam temat o kolejnym nabytku w rodzinie.
Nysa 522 Towos z 1990 roku, z dość ciekawą (jak dla mnie) historią. Nysa została zakupiona przez jakiś bank w Białymstoku w 1990 roku jako fabrycznie nowa i jeździła w banku przez ponad 2 lata. Następnie została odsprzedana handlowcowi, od którego odkupił ją mój sąsiad i od 1993 roku do końcówki zeszłego roku była w jednych rękach. To właściwie od tej Nyski rozpoczęła się moja historia w kwestii polskiej myśli motoryzacyjno-dostawczej, ponieważ Nyska miała być tym, czym powoli staje się Żuk. Problem pojawił się w kwestii finansowej - mieliśmy z sąsiadem odmienne zdanie co do wartości pojazdu. Po ponad roku od zakupu Żuka, Pan Edward odezwał się i zapytał czy nadal jestem zainteresowany, w sumie to bez przekonania, ale powiedziałem że tak. Kilka ładnych miesięcy trwało finalizowanie. Szczerze, to dostałem burę i od taty i od babsztyla, za to że ją kupiłem, ale cóż...bywa. Zamysł był taki, że ją zwyczajnie sprzedam dalej. Tylko jakoś nie potrafię się jej pozbyć.. Jej stan jest gorszy niż Żuka i mam szczere wątpliwości, czy jej nie wystawić - tym bardziej, że na wstawienie do warsztatu będzie musiała czekać, jeszcze ze 2-3 lata. W kwestii dalszego ciągu historii i stanu technicznego - u sąsiada autko pracowało jako fura hydraulika i zaopatrzenie sklepu. W ostatnich latach - jeździła tylko do lasu i na wysypisko śmieci, oraz służyła jako magazyn elementów hydraulicznych. Przebieg nieco ponad 50k, rama zdrowa, blachy zmęczone. W chwili obecnej Nyska jeździ tylko na gazie, po dłuższym postoju blokuje się tylne prawe koło a reszta jak na fotach. Korci mnie żeby ją zostawić, bo z Żuka mam tyle gratów, że mechanicznie można ją odbudować do stanu zadbanego auta z przebiegiem 15k. Ponadto, znajomy z pracy kiedyś pochwalił się, że dużo lat temu pracował w kolumnie transportu sanitarnego i następnego dnia przytargał cały kufer gratów z "magazynowych zapasów"... a oto i ona