Przeglądałem dzisiaj ofertę nowych opon, zastanawiając się nad zakupem do Żuka i taki pomysł dziwny mi do głowy wpadł.
Otóż zaraz po zakupie jak i w każdy wolny dzień, wsiadam w Żuka i jeżdżę nie po ulicach, a spełniam swe leżące w zakamarkach marzenia o jeździe po terenie. Terenówki nie posiadam, więc zastępuje ją mój Żuk i szczerze powiedziawszy radzi sobie dosyć dobrze. Jeżdżę po lasach, bezdrożach, ugorach, szczególnie upodobałem sobie nadwiślańskie przesmyki, którymi jeżdżą tylko terenówki i ciągniki, które te terenówki wyciągają w razie potrzeby. Oczywiście w jakieś hardcore'owe miejsca nie wjeżdżam ale tam gdzie osobówka nie da rady, Żuk jedzie jak po stole. W zasadzie zagrzebałem się dwa razy - raz przeceniając swoje możliwości chciałem przebić się przez wydmę i zakopałem się połową kół. Drugi raz stanąłem przebijając się przez płynącą płytką wodę. Przodem wjechałem z górki i zderzak w zasadzie dotykał już lustra wody, więc musiałem cofnąć by wjechać pod innym kątem. Było po deszczu i tył grzebał się na mokrej trawie. Bez łopaty, gałęzi i osób wypychających sam bym nie dał rady. Dobra ale do czego dążę... Otóż opony na których jeżdżę do takich zabaw się nie nadają. Pomyślałem więc, że dobrze byłoby kupić drugi komplet felg i nawlec na nie opony rolnicze, nie nadające się na asfalt. Opony tego typu:

Chcąc pojeździć po terenie, przerzucałbym tylko koła i na pewno byłoby pewniej w newralgicznych sytuacjach. Przerabiał ktoś z Was kiedyś taki temat??