Pan Dziwny Mag ostatnio nieco się w dyplomancję naumiał

- przed kwotą jest takie, istotne w miarę, stwierdzenie, że "co najmniej".
Ale faktycznie, trochę mi się włączył tryb różowych okularów. Taki wariant może się udać, jak mamy czas i cierpliwość na wybrzydzanie i szukanie - co może trwać kilka miesięcy jak i dwa lata. Jak ma być coś w miarę na bieżaco - to wybrać najsensowniejszą bazę z dostępnych i koszty napraw to będą kwoty, o których mówi zukostrazak.
Edycja: Żuk "na chodzie" to moze być wszystko. Auto do remontu, zajechane, też odpali i pojedzie. Dużo osób tak sie przyzwyczaiło do zajechanych Żuków, że taki stan przyjmuje za normę i kwituje "Żuk tak ma" - a jak wsiadają do naprawde sprawnego Żuka, to szok.
W takim przypadku raczej uzbrój się w cierpliwość i skup na wyszukaniu jak najlepszego stanu - o tyle, że wymóg 9 miejsc w dowodzie w niczym Ci tu nie pomaga... Mało kto, jak juz ma, chce sprzedać takie auto, a jak coś się czasem trafia, to dlatego, że firma kupiła nowy wóz, albo że księgowy się doszukał, że caly czas płacą OC za auto, które od kilku lat stoi pod płotem...
W każdym bądź razie próbowac trzeba... do skutku!
