tstiller pisze:
Tutaj trzeba całkowicie nowego projektu.
tstiller pisze:
Nie dość, że nie mamy doświadczenia, to jeszcze nie mamy na to czasu. Coś co zamieni honkera jest potrzebne na już, nie za 15 lat.
I tak i nie. Ja myślę, że potrzebując na już, jak to napisałeś warto rozważyć zakup licencji sprawdzonego samochodu terenowego. Nie najnowszego, ale takiego, którego kolejne wersje zostały wprowadzone, ale wiadomo, że był dobrą, solidną konstrukcją o sensownych osiągach. Stosowanie norm spalin w kontekście pojazdów militarnych uważam za absurdalne.
Klepiąc przez jakiś czas (5? 10 lat?) licencyjne auto, które byłoby w jakiś sposób dostosowane do potrzeb polskiej armii (opancerzenie, mocowania sprzętu wojskowego itd) pozwoliłoby dać czas na skonstruowanie czegoś bardziej własnego. To nie jest tak, że nie mamy doświadczenia i nie mamy możliwości. Po prostu nikt nie traktuje motoryzacji w Polsce poważnie, bo odkąd sięgnąć pamięcią "żydziliśmy" w tej dziedzinie gospodarki. Co z tego, że były plany, projekty, pomysły, jak produkt finalny był zazwyczaj nadal ulepem lub przypudrowanym syfem. Jeśli nie jesteśmy w stanie godziwie zapłacić za wykonaną robotę specjalistom, to nie oczekujmy cudów. Wdrożenie do produkcji samochodu to potężne przedsięwzięcie, niosące duże ryzyko, aby dobrze wyprodukować samochód nie wystarczy by on zjechał z taśmy produkcyjnej. To też zaplecze serwisowe, dostępność części zamiennych itd... Na to wszytko potrzeba lat... To inwestycja obarczona ryzykiem, ale i potencjalnie może przynieść dużo korzyści. Ja odnoszę wrażenie, że sytuację motoryzacynją w kraju mozna porównać do planu budowy dachu. Chcemy wybudować wspaniale prezentujący się, szczelny i wytrzymały dach, robimy super projekt, burzę mózgów, po czym wykonujemy go z desek odzyskanych z europalet.
Tym niemniej, uważam, że powinniśmy podejmować to ryzyko i równolegle projektować, wdrażać do produkcji pojazd maksymalnie rodzimy. A ludzi z doświadczeniem nie brak, tylko oni pracują dla innych firm, niekoniecznie polskich, które są w stanie grubszymi sypnąć do portfela, i nie są od lat 90tych głównie "syndykiem masy upadłościowej"

Także trochę więcej optymizmu. Nasza motoryzacja została praktycznie pogrzebana, a jej odrodzenie to proces długotrwały. Jest oczywistym, że na "za rok czy dwa" nie będziemy mieli swojej dobrej marki samochodów, nawet wojskowych. To po prostu wymaga czasu i pieniędzy.