Witam,
Miło, że powstało forum, na którym goszczą Nasze kochane polskie dostawczaki. Wyśmiewane przez tyle lat, uważane za graty mogą powrócić w glorii chwały. Mało, które współczesne „plastiki” z super normami EURO będę mogły królować za np. lat, 40 bo jak wszyscy na pewno wiecie one nie maja tego czegoś tzw. „DUSZY”. Ten ich zapach, odgłos silnika daje nam tego kopa, który pozwala nam znosić trudy remontów, zakupów, miłych narzekań osób bliskich (wiesz Ewuniu, że Ciebie kocham najbardziej(':D').
Jednym z przedstawicieli tego ginącego gatunku jest mój
Żukuś A-03.
Dane:
Rok produkcji -1968
Silnik- oryginalny dolniak z oryginalnym przebiegiem 94 tyś.
Nadwozie- żadnych wstawek, napraw, „dzwonów”, wżerów, rdzy itp. lakier fabryczny (trochę przetarty).
Podwozie- oryginalne, amortyzatory ramieniowe, resory w oryginalnej skórzanej otulinie, żadnego spawania ramy i jakiś udoskonaleń, brak wycieków (tylko takie jak mają być w żuczkach)
Stopień oryginalności - 99,9% (opony późniejszy Stomil, jeden tylny klosz migacza jest zmieniony i akumulator, reszta taka jak fabryka zmontowała)
Wersja- eksportowa (tak stoi w dokumentach)
Własność- przez 39 lat w jednych rękach (ponad 80 letniego mechanika samochodowego) w jednej miejscowości Piaski koło Gostynia (magiczne miejsce), samochód spełniał rolę dostawczą przez 3-4 msc w roku (woził pomidory na targ)
Stan obecny-
Ruchomy Zabytek Techniki w moim posiadaniu.
Żuczka nabyłem w marcu 2007 roku. Przyjechał 270 km o własnych siłach paląc książkowe 13,5 litra. Pokonując odcinek autostrady A-4 (Wrocław-Katowice) z „zawrotną” prędkością 70 km/godz. Wzbudzał sympatyczne reakcje kierowców zwłaszcza tych z napisem TIR.
Przy okazji przywiózł ze sobą na pace: silnik zapasowy, dwa kompletne mosty, przednie zawieszenie, 9 rozruszników, 2 prądnice, skrzynię biegów, kupę części do silnika, zawieszenia, itp. większość rzeczy jak ze sklepu. Było tego tyle, że tylne chlapacze zwijały asfalt.
Żukuś oprócz wymiany łożyska piasty, przetoczenia bębnów i założenia nowych okładzin jest w stanie nieruszanym. Bezproblemowo przeszedł swoje ostatnie badania diagnostyczne. Od tego czasu jest ozdobą mojego garażu.
Jak to się zaczęło?
W 2002 roku mój śp. Teść (posiadacz niezliczonej ilości żuków i nys) potrzebował auta do wywozu większej ilości gruzu. Jadąc na giełdę w Gliwicach myśleliśmy o jakimś VW LT-ku, jednak nastąpiła szybka weryfikacja stanu naszych kieszeni, (z czego teraz mogę się cieszyć). Zakurzeni, zmęczeni dostrzegliśmy to, co zostanie mi na zawsze w sercu - MOJEGO SZAREGO MIŚKA.
Był to model (w moim sercu jest nadal) Żuka A-11B z 1988 roku. Samochód po wielu przejściach jak przystało na „woła roboczego” wielu firm budowlanych. Typowo przygotowany do sprzedaży, ale przygotowany nad podziw dobrze. Silnik S-21 z gazem. Samochód, który na trwałe został zapamiętany na drogach Podbeskidzia i Kaszub a dla mnie zostanie samochodem, który ma większość aut dostawczych pod sobą.
Jego historię niech oddadzą zdjęcia:
Czasami i takie przygody były jego udziałem. (':D')
Żuk ten jak widać uczestniczył w wielu eskapadach, zawsze zawiózł mnie tam gdzie zmierzałem i co najważniejsze nigdy nie zawiódł. Jednak przyszedł czas jego przejścia na zasłużoną emeryturę. Teraz do rodziny „Moich Polskich Dostawczaków” dołączył Nowy
Tak na zakończenie do kolegi Parzusia jakoś swojsko wygląda Twój emblemat