Jako że pojawiła się u mnie potrzeba posiadania czegoś do wożenia gartów na krótkich dystansach zacząłem rozglądać się za tanim dostawczakiem. Wybór był oczywisty albo Polnez Truck (good as fuck) albo Żuk.
Niestety oglądane Trucki były albo tak zjedzone przez rudą albo tak zajechane że żaden się nie kwalifikował.
Aż trafił sie on:
Żuk, rocznik 1991, 2.1 Benzyna z podtlenkiem LPG. Przebieg 87kkm, od pierwszego właściciela.
Skusił mnie dobrym stanem blacharki - jedynie drobne ogniska, świeżą plandeką, homologacją na butlę do 2023
Ma niestety dwa istotne mankamenty:
1. Sprzęgło bierze przy samej podłodze i tak "ciągnie" że po odpaleniu silnika jedynki nie idzie wrzucić. Wie ktoś jak się to to w Żuku reguluje? O ile regulacja coś pomoże...
2. Brak świateł mijania i pozycyjnych z przodu. Miałem nadziej że to włącznik, ale wymieniłem na nówkę sztukę która leżała sobie w domu ale nie pomogło. Za to długie świecą praktycznie cały czas, żeby je wyłączyć ściągam kabel z przekaźnika. Jutro spróbuję wymienić przekaźnik bo mam akurat kilka na stanie, z czego jeden nówkę sztukę.
Oprócz tego jedzie, skręca, hamuje, trąbi i ładnie wygląda. Wnętrze nie zniszczone, paka też.
Plan - ogarnąć światła i sprzęgło w pierwszej kolejności. Potem porobić zaprawki, wymienić filtry, oleje i inne pierdolety.
A przedewszystkim wyciągnąć głośnik zza grilla i zamontować go w środku. Bo poprzedni właściciel jeździł straszyć dziki na polu i przyczepił głośnik na trytyki pod maska...