buźka pisze:
Słynne 2.0. To był marketingowy strzał w 10-kę.Zrobić tak, żeby się silnik wysypywał niezliczoną ilość razy, żeby właściciel się wku*wił i albo kupił drugi silnik, albo drugie auto.Może sa jeszcze dzisiaj miej awaryjne silniki i samochody, ale pewnie mało.Nie znam się na tych nowoczesnych autach, bo nie mam takiego i nie planuję kupić, bo po pierwsze, mnie nie stać, a po drugie, mało które mi się stylistycznie podoba.Tak na zewnątrz, jak i wewnątrz.Malo mnie interesuje temat światowej motoryzacji, dlatego nie jestem na bieżąco z tymi wszystkimi wymysłami.Czasem gdzieś coś się przeczyta przy okazji i tyle.Jeżdżę póki co, tak mało, że gdybym kupił taki nowy wózek, to pewnie by minęło kilkadziesiąt lat, zanim silnik by się wysypał, chyba, że ze starości, bo może i o tym "konstruktorzy" pomyśleli, Żeby po paru latach utleniło się np. aluminium w głowicy.Żarty żartami, ale naprawdę mało które toe nowe auta mi się podobają.Cenię sobie prostotę, a tu tak: na zewnątrz,zderzaki zachodzą prawie na podszybie, kształty karoserii jakieś takie nie wiadomo jakie, do tego blachy z bibuły i wodny lakier, który (podobno) odparza zwykła ptasia kupa.W środku też nie lepiej, bo deski jakieś takie kosmiczne, wyświetlacze wielkie jak laptopy, pokrętła od wszystkiego i konsole środkowe jak łódki.Przecież dało by się to inaczej zrobić.Postęp postępem, ale przecież auta sprzed i po 2000-nym roku miały jeszcze jakieś normalniejsze kształty i w środku ładniej wyglądały.Po cholerę to było zmieniać? Chyba tylko po to, żeby była za co kasę zdzierać z jeleni, bo w końcu lifting itd. A i jeszcze ta korozja, jak tu czytam Wasze wypowiedzi.To co, kiedyś polonezy itp. nasze auta gniły, to było źle, bo złom itd. ale teraz, jak gnije mercedes,to już dobrze, bo to mercedes i nawet zgniły jest lepszy? Dziwne rozumowanie ludzi.Czyli motoryzacja zaliczyła postęp w elektronizacji samochodów, ale w głupim podnoszeniu jakości blach, lakieru itd. zaliczyła regres? Chyba niektóre marki jadą tylko na renomie wypracowanej przez lata, kiedy to rzeczywiście auta były wytrzymałe, długowieczne i tak szybko nie rdzewiały (niektóre).
Zrobił się niezły OFF TOP, ale co tam , pociągnę go jeszcze

Widzę ,że z kolegą Buźka mam podobne spostrzeżenia. Osobiście uważam ,że prawdziwa czyt. najlepsza motoryzacja ogólnoużytkowa przypadła na lata 90 te ubiegłego stulecia . Po roku milenijnym, jeszcze można było znaleźć kilka ciekawych egzemplarzy, ale generalnie zaczęła się motoryzacyjna pochylnia w dół . Podobnie jak kolega zauważam stylizacyjne dno, dno materiałowe , dno jakościowe i dno użytkowe. Na co dzień naszymi domowymi autami są dwa maluchy, które upalamy wraz z żoną. Po materiały budowlane jedzie Polonez Cargo , a na dalsze trasy mamy E30 z 91 roku i jest to w naszej stajni "najnowocześniejszy" egzemplarz. Ostatnio znajoma kupiła nowego Opla Astre w sedanie. Oczywiści przyjechała się pochwalić, a ja musiałem udawać jakie to cudo jest fantastyczne. Pomijam całkowicie kwestie stylistyczne, ale zauważam ciekawą tendencję, że dzisiejsze samochody obrastają warstwą plastikowego "tłuszczu", który ma dać poczucie wyjątkowości i luksusu. Auta napuchły na zewnątrz, tak ,że mają problem z wjechaniem do typowego garażu 5x3 m , oraz napuchły w środku. Prawdziwą przyjemnością jest dla mnie otworzyć wąskie drzwi Poloneza, czy takiego BMW E30 i wchodząc do środka faktycznie odczuć przestronność wnętrza. Taka Astra nie dość ,że jest wielką krową, z grubymi drzwiami, to na dodatek , jak zajrzałem do środka (nie chciałem wchodzić ,żeby nie pobrudzić) to pierwsze skojarzenia jakie miałem, to to ,że ktoś wpakował dwa sracze ceramiczne do siedzenia. Ilość miejsca na posadowienie 4liter jest taka jak na sraczu. Wokół roztacza się pierścień plastiku od drzwi , aż po koniec kokpitu środkowego . Najgorsze jest to ,że za takie 10 lat, trzeba jednak będzie coś kupić z drugiej czy piątej ręki. Tylko czy w ogóle będzie istniał rynek wtórny ???